Jak wychowano mnie
zgodnie z RB bez czytania książek i trzymania się sztywnych zasad, czyli
wspomnienia dziewiętnastolatki z prawdziwego dzieciństwa
Zanim zdecyduję się zdradzić Wam najmniejsze szczegóły z
życia mojego i mojej Rodziny, proszę o nie wyciąganie pochopnych wniosków.
Proszę także o to, by nie oceniać rodzicielstwa bliskości zrealizowanego przez
moją Mamę, ponieważ przeczytają Państwo tutaj milionową część (w której
świadomie nie wspomniano o niektórych sprawach z przyczyn prywatnych) z 19 lat
wychowywania dziecka oraz prowadzeniu go ku dorosłości. Celem opublikowania
tego teksu jest wsparcie innych Rodziców, Matek, Ojców, Dziadków oraz
Wszystkich, którzy mają do czynienia z dziećmi. RB to najpiękniejsze, co można
zrobić dla swoich pociech (przekonałam się na własnej skórze), pokazać im świat
z innej perspektywy i pozwolić prawdziwie żyć. Chciałabym także dotrzeć do jak
największej ilości czytających Rodziców oraz do wszystkich tych osób, których
dziecko jest w drodze lub w najbliższym czasie planują powiększyć rodzinę. Na
RB nigdy nie jest za późno, bo nie chodzi w nim tylko o karmienie piersią. RB
nie powinno mieć sztywnych granic i żadnych reguł, a dzieci wychowane zgodnie z
RB wcale nie są potworami (spójrzcie tylko na mnie!). Dodam jeszcze, że długo
zastanawiałam się nad tym wpisem, bo jest bardzo intymny, wkracza w życie
prywatne. Ale jest bardzo szczęśliwy i tym szczęściem chciałabym się z Wami
podzielić.
Jako posiadaczka starego konia wiem, że brudny koń to koń
szczęśliwy. Ale powiedzenie to odnosi się też do dzieci. Wszystkie kochają
błotko, piasek i wodę pod każdą postacią. W kałuże najlepiej wchodzi się na
boso, a podczas deszczu mówi „NIE, MAMO, NIE ZAŁOŻĘ KAPTURA”. Chcę być mokra.
Nie, nie chcę parasolki. Tak – zawsze mi na to pozwalano. Co za szczęście! Ile
radości! Zostawianie butów w samochodzie, przyczepianie sandałów do wózka
młodszej siostry – pamiętam to jak dziś! Cóż. Może pamiętam, bo robię to do
teraz. Do teraz chodzę na boso, kiedy tylko mam na to ochotę. Mokro czy sucho,
po trawie czy piachu – nogi czarne jak węgiel (kto próbował ten wie). Trzeba
umyć. Ale trzeba jakoś dojść do łazienki. Brudnymi stopami po korytarzu razem z
brudnym od błota psem (który jest z nami od 9 lat). Piasek, wszędzie piasek,
ale Mama od zawsze powtarzała „Dom to nie muzeum”. Dla Niej dzieci nigdy nie
bałaganiły zabawą. Porozwalane zabawki czy błoto – i tak trzeba posprzątać.
Pozwalała nam na naprawdę dużo – a piasek z korytarza zawsze zamiatała. To
tylko kilka machnięć miotłą i szczęśliwe dzieci. Tak to wygląda. Kiedy byłyśmy
młodsze, robiła to za nas. Teraz na pewno wie, że jeśli będzie chora, nie
będzie jej w domu lub po prostu nie będzie miała ochoty – posprzątamy dom za
nią. Nieważne czy to odkurzanie, pranie czy zrobienie obiadu. Czasami ona ma
dzień pełen werwy, czasami ja, czasami siostra. Nic w tym dziwnego, bo jesteśmy
tylko ludźmi. Ale proszę mi wierzyć – że dopiero odkąd poszłam do liceum
zaczęłam sama robić herbatę, bo bałam się włączania kuchenki gazowej. Czy Mama
mnie zmuszała? Nigdy. Teraz (i do końca życia) może liczyć na herbatę ode mnie.
Od kuchni – od kuchni wyglądało to tak, że często
gotowałyśmy razem z Mamą. Najczęściej robiłyśmy sałatki i ciastka. Ciastka – od
tych milimetrowych (np. ledwo widoczne kuleczki) po tych ogromnych ciachach,
które zagłuszały wszystkie inne w piekarniku rosnąc na monstrum. Dzieci w mące,
podłoga w mące, wszystko w mące. Ale… To tylko mąka. Ściereczka, gąbeczka i po
sprawie. Robienie ciastek i sałatek szczególnie raduje mnie teraz, kiedy coraz
częściej bywam świadkiem, gdzie rodzice starają się zaangażować swoje dzieci w
codzienne sprawy. Dzieci z radością wycinają z ciasta kwiatuszki, pieski,
koniki (i nic nie przypomina tego, czym miało być – nie oszukujmy się), ale
dorosły na to: ten kawałek jest za duży, nie upiecze się, ten jest za mały,
przypali się, ten za cienki, ten za gruby. Dlaczego nie mogą być takie, jaka
wizja Twojego szkraba? Bo nie są równe? Bo niekorzystnie się prezentują? Bo nie
są takie, jakich wymaga dorosły? Dziecku się odechciewa, bo zasiada do stołu i
próbuje wykazać się pomysłem, kreatywnością, ale rodzica poza kształtem
interesuje także porządek. „Tylko nie zrób bałaganu”.
Moje wnioski? Dzięki,
Mamo, za pozwolenie na brzydkie ciastka i nierówno pokrojone marchewki do
sałatek na święta. Dzięki, Mamo, że mogłam zrobić Ci bałagan w kuchni kiedyś,
bo teraz jedyne pomieszczenie jakie lubię sprzątać, to kuchnia. W ogóle kocham
kuchnię, bo kocham gotować. Kocham jeść i do każdego posiłku dodawać wszystkim
kaloryczne bomby w postaci smoothies, babeczek i innych warzywnych sałatek (z
awokado oczywiście!). Dzięki, Mamo, że mogłam z Tobą gotować i dobrze się bawić
w towarzystwie całej rodziny. Dzięki, Mamo, że nie musiałam za Tobą dreptać i
mówić „Nudzi mi się”. Dzięki, Mamo, że kiedy jedna tak zrobiłam, zabierałaś nas
na spacer do lasu albo pakowałaś w samochód i jechałaś na wycieczkę. Dzięki,
Mamo, że kiedy byłam w szóstej klasie podstawówki pozwoliłaś dokonać mi samej bardzo
dorosłego wyboru, o którym napiszę już innym razem. Albo zupełnie na końcu, bo
jest on dla mnie szczególnie ważny.
P.S. Brudne dziecko pozostało ze mnie do teraz – mały skutek
uczony RB J
Dwa lata temu podczas ulewy (a raczej po niej) z ogromną miłością wchodziłam w
trampkach w najgłębsze kałuże świata, ostatnio lepiłam z pseudogliny po
rozbiórce starego domu, a na Woodstocku z ogromną przyjemnością gubiłam japonki
z premedytacją wchodząc w największe i najbardziej klejące się błotko…
Postanawiam publikować posty o RB w częściach: w każdą
sobotę o godzinie 19 [koniec serii]. Drodzy Rodzice, macie jakieś pytania? Chcecie wiedzieć
czy spałam z Mamą w łóżku i jak długo? Czy wyjeżdżałam sama na wakacje
(podpowiem: nie, bo ryczałam wniebogłosy aż do gimnazjum i umierałam z
tęsknoty na każdej wycieczce, która trwała ponad 24h)? Czy jadłam co chciałam
czy byłam zmuszana do jedzenia obiadów? Czym się bawiłam? Oglądałam bajki?
Liczę na pytania, bo łatwiej będzie mi zebrać wszelkie przemyślenia. Osobiście
chciałabym napisać jeszcze o kilku konkretnych sprawach, ale prawdopodobnie
jest jeszcze coś, na co sama bym nie wpadła.
RODZICE RODZICIELSTWA BLISKOŚCI!
Chcę, abyście wiedzieli, że
prędzej czy później usłyszycie od swoich dzieci DZIĘKUJĘ, MAMO, DZIĘKUJĘ, TATO.
Piszę to dla Was, bo wiem, że miewacie wrzuty sumienia, wątpicie i często nie
otrzymujecie wsparcia, ale uwierzcie – zasłużyliście na nagrodę już teraz. Mam
dopiero 19 lat, ale uważam, że wiele dotychczas osiągnęłam. Wydałam książkę,
dokonałam wyboru weganizmu, odnalazłam swoje pasje (po wielu latach poszukiwań
– ponownie dziękuję Mamie, ale na to poświęcę osobny wpis) i jestem szczęśliwa.
Nie jestem potworem wychowanym w RB, mam znajomych, kocham zwierzęta, niosę
pomocną dłoń tam, gdzie jej potrzeba. (Nie chwalę się – po prostu chcę pokazać,
że RB nie zrobiło ze mnie wiecznie obrażonej księżniczki ani aspołecznego
trola.)
DZIĘKUJĘ! Za to, że mogłam o tym napisać i proszę o
wysyłanie tego (oraz kilku następnych) wpisu tym, którzy wątpią lub tym, którzy
nie wierzą! Kto może – niech udostępni gdziekolwiek. Każdy Rodzic powinien
wiedzieć o RB (a dobrze wiemy, że niektórzy są wielce zdziwieni) i znać jego
piękne konsekwencje!
Mama zatwierdza post: czyta i płacze.
Dziękuję Ci za ten wpis. Tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że takie podejście do dzieci jest tym, czym chcę dla mojego dziecka. Żeby doświadczało życia, swoich wyborów i ich konsekwencji.
OdpowiedzUsuńZapraszam na porozumienie bez przemocy
A ja dziękuję za miłe słowa! I zapraszam w sobotę, na kolejny wpis :)
UsuńStronę NVC przejrzę dokładnie wieczorem, na spokojnie :) Bardzo zaczęłam się interesować tym tematem!
A teraz pytania:
OdpowiedzUsuń1. Czy rodzice Ci odmawiali, zakazywali itp. jakichś rzeczy? I jeśli tak, to rozmawiali z Tobą o tym, o uczuciach? I jak patrzysz na to z perspektywy czasu?
2. Co wspominasz najmilej?
3. Jest coś, co ci się nie podobało i z czym się nie zgadzasz w podejściu do Ciebie Twojej mamy?
Postaram się odpowiedzieć na te pytania w następnym poście. Zostanie on opublikowany w sobotę o godzinie 19. :)
Usuńwow, Izuu ależ mnie wzruszył ten post, to takie piękne! Chętnie dowiem się więcej o RB( konkretnych pytań nie mam, ale wierzę że Twoje posty pięknie naświetlą mi temat albo dadzą podstawy do tego żeby pytania znaleźć), tym bardziej, że wcześniej o tym terminie nie słyszałam, mimo tego że jestem absolwentką pedagogiki i miałam yyyy 3 przedmioty dotyczące samego procesu wychowania. Myślę sobie, ze RB to dobry(ba, idealny!) sposób na budowanie relacji z dzieckiem i zdecydowanie chciałabym w przyszłości iść tą drogą <3
OdpowiedzUsuńMel, dziękuję! Postaram się podsyłać Ci wszelkie artykuły na ten temat, które sama już gdzieś czytałam i są w otchłani moich ulubionych zakładek w komputerze :) Przy okazji zrobię porządek!
UsuńPoza tym polecam wchodzić na www.dziecisawazne.pl (czasami jest coś RB, czasami czytam coś z ciekawości, a czasami mają niezłe przepisy!), to taka moja codzienna gazeta :)
Wspaniale ze masz ze masz takie cudowne wspomnienia z dzieciństwa Jestem zaskoczona Twoja dojrzaloscia :-) w dodatku chcesz wspierać innych dzieląc sie swoimi doświadczeniami z innymi. Niebywałe
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe!
UsuńNo I jak tu nie napisac komentarza?
OdpowiedzUsuńSkoro to ja zjadalam ta saladke! Takie wielkie kawalki a ja wtedy OCD mialam :-D
Post wspanialy!
Twoja mama jest niezwykłą osobą!! Dobrze, że postanowiłaś spisać Wasze wspólne doświadczenia!! Mam nadzieję, że kiedyś choć w małym stopniu zbliżę się do jej sposoby wychowania, zbliżę się do RB. Ucałuj swoją mamę ode mnie proszę :)
OdpowiedzUsuńŻyczymy powodzenia! :)
UsuńMama ucałowana i bardzo dziękujemy!
Najpierw przeczytałam drugi post, ale to chyba wiele nie zmienia. Powiem tylko, że się wzruszyłam i popłakałam. Troszkę Ci zazdroszczę takiej Mamy (oczywiście tak w pozytywnym sensie), bo choć bardzo kocham swoich rodziców, to nie wspominam dzieciństwa za dobrze i z rodzicami bym długo nie wytrzymała. Ponadto za wiele im nie podziękuję. Pisz dalej, bo to wspaniałe. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Będę pisać dalej! :)
UsuńDziękuję Ci za ten post! Ty i Twoja mama, jesteście dla mnie inspiracją do dalszej pracy nad byciem uważnym, akceptującym rodzicem, kochającym bezwarunkowo. Moje pytania: interesuje mnie aspekt Twojej relacji z siostrą, konflikty, zazdrość (np. o uwagę, miłość mamy) i metody rozwiązywania sporów, reakcja mamy na Wasze konflikty, frustracje oraz jak Wy same starałyście sobie radzić z konfliktami, trudnymi emocjami. Dwa: stawianie granic w Waszych relacjach.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny wpis i pozdrawiam ciepło
Gosia
Ładnie napisane. Ty masz 19 lat, ja 41. Czuję się tak jak gdybym czytała tekst o sobie. Tak byłam wychowywana. Ciepło i po ludzku. Dziękuję Tobie za ten tekst i mojej mamie za to kim jestem :)
OdpowiedzUsuńMiło czytać takie słowa od Pani :) Cieszę się, że jest więcej rodziców, którzy wychowują w duchu RB. To, co czasami widzę w sklepach i miejscach publicznych czasami mnie przerasta (mówię tu o stosunku rodziców do dzieci i wzajemnie)..
UsuńDziękuję!
Dziękuje za wpis. Utwierdził mnie w poczuciu,że RB to właściwa droga, trochę nauczył i przypomniał,że chociaż nie byłam wychowywana w duchu RB, to na wiele mi pozwalano (mogłam sie brudzic, jeść ile chciałam,nie kontrolowano mnie przy nauce, akceptowano,że nie chciałam wyjeżdżać bez rodziców do 17go roku życia). Jestem ciekawa jak Twoja Mama reagowała na napady złości i histerii ( jeśli takich doświadczałaś). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOjej, ja też nigdzie nie jeździłam bez Mamy :)
UsuńCo do złości i histerii... Nic sobie nie przypominam, ale zapytam Mamy. Jeśli takie akcje miały miejsce, to na pewno opiszę je w następnych postach :)
Pozdrawiam!
Czekałam na taki wpis, świadectwo osoby wychowanej inaczej, niż zalecały rady srogich ciotek i lekarzy. Dziękuję i - podobnie jak inni - pozdrawiam Twoją Mamę. Ciekawi mnie bardzo, czy chodziłaś do przedszkola, a może nawet i żłobka, czy jednak spędziłaś ten czas z Mamą w domu. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMama Wojtka
Dziękujemy!
UsuńNie chodziłam do żłobka ani do przedszkola. Moja Mama pracowała przez krótki okres, ale wtedy zostawałam z Dziadkami. Poszłam dopiero do "zerówki", gdy miałam 6 lat i nie miałam problemu z zostawaniem w szkole, nie płakałam, dogadywałam się z dziećmi :)
Jedyne, co w tym wszystkim mogło być ułatwieniem dla mojej Mamy to fakt, że nie pracowała i mogła poświęcić mi i siostrze 100% swojego czasu i uwagi :)
Pozdrawiam!
Fajny wpis. Ale nasuwa mi się pytanie - gdzie w tym wszystkim Tata? o nim na razie ani słowa...
OdpowiedzUsuńOdpowiedź znajdzie się w 4 części postów o RB w sobotę 27 września o 19:00.
UsuńPozdrawiam!
Droga Izo, znalazłam link do Twojego postu na swojej tablicy dziś rano, wysłała mi go pewna kobieta, którą miałam szczęście spotkać będąc w ciąży i która była moją dobrą duszą w początkach macierzyństwa. Przez Twoje wypowiedzi bije tyle światła... Pomimo tego, że o RB dowiedziałam się z książek, już dawno czułam, jak chcę, żeby wyglądał Nasz Dom. Czasem wydaje mi się, że jest to droga bardziej kręta i wyboista, wymaga od rodzica więcej uwagi i zaangażowania, czasem rodzi frustrację (bo ja, mimo wszystko, mam czasem ogromną potrzebę przejścia boso po domu bez piasku pod stopami), potrzebę ładu i poczucia, że panuję nad sytuacją. Ciekawa jestem czy Twoja mama też miewała czasem gorsze dni, kryzysy, zastanawiała się czy robi dobrze. Zapytaj proszę. Nie mam czasu, żeby napisać teraz więcej, bo za chwilę obudzi się moje szczęście, ale powiem jeszcze tyle, że im bardziej zaufa się małemu człowiekowi, pozwoli mu się doświadczać, tym szybciej poradzi sobie z trudnościami i z większym entuzjazmem będzie eksplorował otoczenie! Wstała! Uciekam!
OdpowiedzUsuńRodzi frustrację - Mama potwierdza. Poza dziećmi, moja Mama kocha też zwierzęta. Często się zdarza, że mamy kota/koty w domu tymczasowym. Poza tym mamy psa (goldena) oraz dwa duże koty - mieszkamy na pierwszym piętrze, w bloku, mając do dyspozycji 35 metrów (dopiero niedługo się wyprowadzamy do domu). Pies przyniesie drewno, koty rozsypią kaszę... Czasami się człowiek rozpłacze z bezsilności. Ja ostatnio zastałam moje cudowne, ukochane rośliny z parapetu ma moim świeżym! praniu, które zostawiłam na łóżku. Najpierw się rozpłakałam ze złości, później posprzątałam, a później się śmiałam. Ale myślałam, że wyprowadzę koty z domu :) Każdemu czasami nerwy puszczają, ale uważam, że emocje to nic złego! Nikogo nie skrzywdziłam, siebie też nie :)
UsuńZaraz przypomina mi się sytuacja, jak zawsze wszędzie brałyśmy swoje lalki, wózki do lalek i ciuszki. Samochód był załadowany. Później nie chciałyśmy tego odnosić do domu. Raz Mama wzięła tylko to, co dała radę - na drugi dzień nie miałyśmy się czym bawić i Mama powiedziała nam, że skoro wynosimy, to należy przynieść. Szybko się przekonałyśmy do zabierania mniejszej ilości rzeczy ze sobą :) Ale jak wyjeżdżałyśmy w podstawówce za granicę, na wakacje - jedna walizka to były lalki i ich ciuchy. Aż się dziwię, że Mama nam na to pozwalała, ale niezwykle miło i ciepło to wspominam!
Buziaki dla Łucji! Swoją drogą - piękne imię. Biorę je odkąd pamiętam pod uwagę na imię dla swojej córki za 10 lat :) Łucja, Zofia i Antonina to moje typy!
Życzę powodzenia i dużo cierpliwości. Trzymam kciuki (a zwłaszcza moja Mama, bo tylko ona naprawdę wie, co to znaczy wychowywać dzieci)!
Wspanialy post. Gratuluje Ci Mamy i Mamie córki. Moj synek ma 14mcy i tez juz ze mną gotuje, sprzata, cwiczy, gdy ja sie maluje to on- nie, nie maluje sie ze mną, ale otwiera mi. wszystkie kosmetyki. Juz to owocuje, bo gdy ja myje zeby, to on swoja szczoteczką myje dumny swoje pierwsze zabki, a gdy wychodzimy na dwor, sam chwyta swojego bucika i probuje zalozyc;) o ufnosci i otwartosci wobec swiata nawet nie wspomne:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńMiło się czyta o Pani Synku. To wspaniałe, że takie wychowanie owocuje naprawdę szybko. To widać, kiedy Rodzic się poświęca... musi się Pani naprawdę fantastycznie czuć ze świadomością, że to wszystko dzięki Pani. :)
Trzymam kciuki i oby tak dalej! :*
Dziekuje za to, ze dzielisz sie z nami swoja historia ☺ czy moglabys opowiedziec jak dziecko wychowywane w zgodzie z RB odnajduje sie w szkole? Moj synek wlasnie rozpoczal edukacje w szkole podstawowej, smuci sie, bo mimo, ze zna wszystkie literki, nie mieszcza sie one w szkolnym kanonie piekna. Do tej pory bylismy szczesliwi z naszymi najpiekniejszymi na swiecie kulfonami. Szlaczki i "od linijki do linijki" autentycznie dziwi mojego synka i widze jak sie zlosci i unieszczesliwia. Zaczyna sie obwiniac. A mnie serce peka. I tez nie rozumiem tego kultu pieknego odwzorowanego kwiatka i serduszka i rowniutkiej literki. Uffff, to sie wyzalilam przy okazji ��
OdpowiedzUsuńJak w szkole... Ja na początku się obrażałam, jak coś "musiałam" w zerówce. I od początku do końca roku nie lubiłam Pani, która się nami opiekowała. Jakoś przeżyłam, ale za to w klasach 1-3 miałam wspaniałą, stworzoną do pracy z dziećmi Panią, którą uwielbiałam. Bardzo mnie motywowała.
UsuńJeśli chodzi o literki i całą resztę, to ja jestem z równo piszących dziewczynek. Nie mogę się więc ustosunkować. Ale nigdy nie potrafiłam ładnie rysować! Nie pamiętam, żeby spotykała mnie jakaś przykrość z tego powodu, bo np. potrafiłam lepiej czytać i liczyć. Może Pani Synek też ma swoje lepsze strony, a szlaczki to nie jego dziedzina? :)
Pozdrawiam!
To mi bardziej przypomina bezstresowe wychowanie, niż wychowanie w duchu RB...
OdpowiedzUsuńW w duchu RB to trzeba się stresować, tak? :)
UsuńP.S. Wystarczyłoby przeczytać pierwszy akapit i wszystko byłoby jasne.
Pozdrawiam! :)
dziękuje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za to co napisałas
OdpowiedzUsuńJa - dziś mama dwóch córek, kiedyś jedna z dwóch córek wychowywanych w duchu RB. Oby było nas coraz więcej!
Oby! Powodzenia! :*
Usuńpoplakalam sie czytajac i myslac ile smutku jeszcze we mnie zostalo, z powodu tych wszystkich razow, kiedy przeszkadzalam, kiedy robilam cos niedokladnie i trzeba bylo po mnie poprawiac. kiedy ze mna w kuchni bylo duszno i musialam wyjsc, zeby mama miala czym oddychac. kiedy posprzatalam kuchnie z wielka przyjemnoscia i mama zrobila mi awanture ze w korytarzu balagan.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi. Myślę, że najlepszym, co mogłaby Pani zrobić, to nie powtarzać schematu na swoich dzieciach...
UsuńCudowny wpis:-) Moj starszy synek tez uwielbia chodzic boso i biegac w deszczu po kaluzach,pomagac mi w kuchni ,pomaga sprzatac a i mlodszy juz tez zaczyna:-) Sa wiecznie brudni i usmiechnieci ba nawet czasem stopek nie mozna im domyc ;-)
OdpowiedzUsuńChodzenie boso! Uwielbiam teeeeż i nigdy z tego nie wyrosnę!
Usuńja mam pytanie: jak było z trudnymi elementami takimi gdzie trudno odpuścić jak mycie zębów, branie lekarstw, dentysta i inne tego typu kwestie.
OdpowiedzUsuńz jednej strony dzieci ku temu chętne nie są i czasem upierają się, że nie a wiadomo, że trzeba. co wtedy?
Niestety, nie mogę Pani nic poradzić.
UsuńKiedy byłam mała brałam lekarstwa bez krzyku. Jeśli był problem, Mama prosiła lekarza o np. antybiotyk w syropie, nie w tabletkach.
Jedyne, z czym miałam problem, to mycie głowy. Skończyło się tak, że za każdym węcz darłam się w niebogłosy, niestety. Mama pozwalała mi na marudzenie, kiedy myła mi głowę i tyle :) Nic takiego mi się nie działo, bo jak mi to Mama dzisiaj powiedziała "Z Twoją głową obchodziłam się jak z jajkiem, ale Ty nie widziałaś różnicy" :)
Pozdrawiam!
Hej! Dobrze, ze napisałeś ten post. potrzebny był chyba wielu rodzicom. Mi także, zwłaszcza teraz. :) Czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńPS: Nie myślałaś o powiększeniu czcionki i interlinii? Ciężko się czyta - przynajmniej dla mnie:)
WOW, wzrusz totalny, czekam na kolejne posty, a mamie nie dziwę się, że płakała czytając. Jestem od Ciebie nieco starsza, mam już swoją córcię i staram się, aby było jej dobrze. Pozwalam brudzić, piecze ze mną babeczki, a czasami brudzimy się dla zabawy. Mam nadzieję, że kiedyś, gdy trafi na ten tekst w sieci pomyśli o mnie chociaż troszkę.
OdpowiedzUsuńNa pewno pomyśli :* A teraz jeszcze się poznamy!
UsuńPiękne masz wspomnienia. Ja też nieomieszkam robić wypieki muffinów wspólnie z moją córeczką, jak tylko będzie na to gotowa. I oby podobało jej się to tak samo jak i mi :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie się jej podobać! :)
UsuńMyślę, że dużą rolę odgrywa tu rodzicielska intuicja i chyba podświadomie wielu rodziców, wie, że dzieciom trzeba pozwalać na swobodną zabawę i samodzielność, nie nazywając tego RB ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, teraz jest to częściej nazywane RB i rodzice zamiast działać intuicyjnie zastanawiają się "czy to jest zgodne z RB?" :)
Usuń